Dobre Miastko. Najlepsze ciasto na świecie

„Dobre Miastko. Najlepsze ciasto na świecie”. Zgryźliwość przyjaźnią się leczy

Z ciastem w książkach jest jak z czekoladą – same pojawienie się słodkiego przysmaku sprawia, że robi się jakoś ciepło, rodzinnie i domowo. W książce Justyny Bednarek też jest taki klimat. Tu wciąż ktoś coś piecze i czymś częstuje. Co więcej, ludzie są dla siebie dobrzy i mają dla siebie wiele cierpliwości i zrozumienia. Świat idealny. Czy idealna książka?

Rodzina Wiśniewskich przeprowadza się do Dobrego Miastka. Okazuje się, że ich kamienica jest blisko piekarni „Pączek”, a jako że Wiśniewscy są amatorami wszelkiej maści wypieków, to takie sąsiedztwo jest wysoce pożądane. Ale nie wszyscy sąsiedzi są tak mili jak właściciel piekarni, pan Alfred Pączek. Sąsiadka, pani Weronika, jest wiecznie niezadowoloną emerytką, która na uwadze ma tylko szczęście swojego pieska o imieniu Muszka, Muszka zaś lubi wbijać swoje małe ostre ząbki w łydki przechodniów.

Jest jednak coś, co połączy ich wszystkich. W mieście ma odbyć się konkurs na najlepsze ciasto. Rodzina Wiśniewskich szykuje wyjątkową tartę, pan Pączek – popisowe bułeczki, a zgryźliwa pani Weronika – sernik, którego nie mógł się nachwalić jej mąż, kiedy jeszcze żył.

To nie jest książka na pusty żołądek. Ślinka cieknie, gdy się czyta o tych wszystkich przygotowywanych wypiekach. Ta książka wprawia w dobry nastrój, ma przekaz o tym, że trzeba pomagać, że ludzie są dobrzy i że warto trzymać się razem. Jedna z osób przejdzie tu przemianę, co może być tematem do rozmowy z dzieckiem. Tak, to z pewnością książka ciepła, rodzinna, pozytywna.

Mimo wszystko książka ta pozostawiła we mnie i moich dzieciach jakiś niedosyt. „Dobre Miastko. Najlepsze ciasto na świecie” wyszła spod pióra Justyny Bednarek, autorki serii książek o niedoścignionych skarpetkach czy fenomenalnej „Babcochy”. Siłą rzeczy oczekiwania moje wobec niej były wysokie. Niestety nie jest to książka tych samych lotów. Jest dobra, ale jest też dość przewidywalna (rysunek na okładce z tyłu zdecydowanie zdradza zbyt dużo), nie tak wciągająca i odrobinę przegadana (skróciłabym ją). Moje spostrzeżenia potwierdza reakcja dzieci – efektu wow nie było, nie mówiąc o ponownym czytaniu. Nie ma tam takiej siły napędowej, która sprawia, że choćby się waliło, paliło, to trzeba czytać dalej. A może po prostu nie jesteśmy aż takimi łasuchami, żeby temat aż tak nas wciągnął?

Oceniamy na czwórkę. Poprzeczka była jednak ustawiona wyżej.

„Dobre Miastko. Najlepsze ciasto na świecie”

Tekst: Justyna Bednarek

Ilustracje: Agata Dobkowska

Wydawnictwo: Zielona Sowa

Dodaj komentarz