Chłopiec, kret, lis i koń

„Chłopiec, kret, lis i koń”. Refleksja zawieszona w próżni

„Chłopiec, kret, lis i koń” udaje książkę dla dzieci, lecz nią nie jest. Moja córka zgodziła się ją przejrzeć, ale nie chce jej czytać ani jej słuchać. I wcale mnie to nie dziwi. Dziwią mnie natomiast recenzje, których autorzy zaklinają się, że ich pociechy są nią zachwycone. Kluczowe jest pewnie to, ile te pociechy mają lat.

Zacznijmy od tego, co widać. Dorosły może uznać, że książka „Chłopiec, kret, lis i koń” jest atrakcyjnie i starannie wydana (ja: bo jest). Dziecku jednak brakuje koloru (córka: „szaro tu”), a czcionka – mająca imitować pisanie ręczne, z wszystkimi zawijasami – jest słabo czytelna dla kilkulatka, który dopiero co nauczył się czytać.

Bohaterowie. Zazwyczaj to magnes przyciągających słuchaczy do książki. Tu bohaterowie są ledwo zarysowani. Wiemy o nich mało, zbyt mało, by dziecko miało szansę sobie ich wyobrazić. Zaryzykuję stwierdzenie, że są tak zarysowani w tekście, jak naszkicowani na rysunkach. Czyli ledwo.

Fabuła? Nie istnieje. Jest zerowa.

Czym więc jest ta książka? Dla mnie to zestaw złotych myśli. Myśli, które zresztą średnio się ze sobą łączą. A jako że nie ma tu praktycznie jakiejś historii, to są one zawieszone w próżni. Ciężko namówić dziecko na rozmyślania niepoparte przykładami. Mówię z własnego doświadczenia.

Być dobrym dla siebie

Książka i wpisy autora mają jednak swoich fanów. Co może przyciągać?

Przyznaję: po tym zdaniu we wstępie sporo zaczęłam sobie obiecywać:

„Mam nadzieję, że Cię w jakiś sposób zainspiruję – może do tego, byś żył swobodniej i był dla siebie lepszy i abyś prosił o pomoc, jeśli będziesz jej potrzebował, co zawsze wymaga wielkiej odwagi”.

Dalej mamy jednak właściwie zbiór sentencji. Chociażby:

Często najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.

Albo:

– Jak myślisz, co jest największą stratą czasu?
– Porównywanie się z innymi – padła odpowiedź kreta.

– Tak – powiecie, bo trudno się nie zgodzić.

A teraz sami odpowiedzcie sobie na pytanie, dla dzieci w jakim wieku może być to książka. Ja przez najbliższe kilka lat mogę w ogóle tę książkę wyprowadzić z domu, bo nikt po nią nie sięgnie.

Pamiętam jednak, że kiedy sama kończyłam podstawówkę i zaczynałam liceum, takie książki były dość modne wśród dziewczyn. Piękne ilustracje i sentencje – i tak strona po stronie. Nawet dostałam kilka podobnych publikacji na prezent. Ale cóż, myślę, że takie zbiorki trzeba po prostu lubić.

Co wydarzyło się w sieci, niech zostanie w sieci

Być może ktoś chciałby umieścić książkę „Chłopiec, kret, lis i koń” w jednym rzędzie z „Małym Księciem”. To zupełnie nie ta liga. Aforyzmy Charliego Mackesy są dość… banalne. Jak powiedziałam, nie tworzą historii, więc ciężko się w nią wczuć, nie wyzwalają też emocji (a „Mały Książę” wzrusza, choćby się go czytało setny raz).

Jedyne emocje, które wyzwala we mnie ta książka, to złość za źle wydane pieniądze. Nie jest ani dla moich dzieci i jeszcze długo nie będzie, ani dla mnie.

Wiele recenzji poświęconych tej książce jest entuzjastycznych. Ja kupiłam ją, widząc polecenia na forum poświęconym książkom dla dzieci. Pomyślałam: tyle osób poleca, oni nie mogą się mylić. Niestety, nie rozumiem tych poleceń. Co więcej, na fali entuzjazmu niektórych kupiłam jeszcze jedną książkę, do której mam dokładnie takie same zastrzeżenia, jak do „Chłopca, kreta, lisa i konia”. Cóż, ponad wszelką wątpliwość wiem, że książki, które są zbiorami aforyzmów, są nie dla nas.

Książka ta wyrosła z sukcesu instagramowego profilu autora, który poszczególne rysunki z jednozdaniowymi komentarzami publikował pierwotnie właśnie tam i które osiągnęły wielką popularność. Gdybym zobaczyła taki obraz okraszony dobrym słowem, dałabym lajka albo i serduszko. To, co jednak sprawdza się w internecie, nie musi sprawdzić się w książce. Ona jest ładna, estetyczna, ale bardzo powierzchowna. I co kluczowe  dla mnie w kontekście tego bloga – nie dla małych dzieci.

Jednak nie oceniam. Prawdopodobnie kupiłam książkę, która nie jest przeznaczona dla małych dzieci, a takie lektury opisuję na blogu. Mimo to dzielę się swoimi spostrzeżeniami ku przestrodze, by rodzice nie dali się zwieść wpisom, jak to małe dzieci są zachwycone tą książką. Tak, tak – dzieci są zawsze małe, są jednak jakieś granice.

„Chłopiec, kret, lis i koń”

Ilustracje i tekst: Charlie Mackesy

Tłumaczenie: Magdalena Słysz

Wydawnictwo Albatros

Dodaj komentarz