Kukuryk

„Kukuryk”

Gdybym przeczytała „Kukuryka” córce, kiedy miała dwa lata, najpewniej naraziłabym ją na koszmary senne. Zaczęłam czytać, kiedy miała trzy i pół. Liczyłam, że czarny Kot Huncwot nie będzie jej się śnił po nocach, ale pewności nie miałam. Przysięgam: bałam się, że zafunduję jej horror, tymczasem wszystko spłynęło po niej jak po kaczce. Jak się nad tym zastanowić, nie jest to jednak dobra rekomendacja.

Zafascynowana „Żółwiem, który chciał spać” kupiłam kilka innych książek wydawnictwa Tako. Kupiłam polegając na recenzjach innych, bez oglądania ich w stacjonarnej księgarni. Kiedy przyszła do mnie paczka i przekartkowałam zdobycze, złapałam się za głowę. Książkę „Kukuryk” włożyłam na dno szuflady i nie wyciągałam przez bity rok.

Straszny Kot Huncwot

Nie podobał mi się kot. Kot, przed którym mama Kura ostrzega swojego synka:

Strzeż się Kota Huncwota.

Bo ten cwany kot

miauknie trzy razy

i połknie cię w lot.

Kot jest czarny. Wielki. Straszny. Tak przerażający, jak powinien być kot, który trzęsie połową okolicy.

 

Kukuryk

Tyle że gdy wybierałam książkę, liczyłam, zgodnie z przeczytaną recenzją, iż będzie to lektura o tym, że trzeba się dzielić. Miało być ładnie, pięknie, miała być fabryka lukru. Wiedziałam, że tekstu jest niewiele, przez co uległam iluzji, że to lektura dla najmłodszych. Przerażający kot nijak mi tu nie pasował.

Mało tego. Miało być o dzieleniu się, tymczasem tu kot, niczym bezczelny mafioso, najpierw zastrasza Kukuryka, a potem posuwa się do próby wyłudzenia. Huncwot mówi:

Jeśli nie chcesz wpaść w me łapki…

musisz oddać mi pół babki.

"Kukuryk"

Nie byłoby książki, gdyby kurczak dał kotu pół babki. Kurczaczek jednak zapomina o groźbie Huncwota i pożera całe ciasto. Gdy kocur przychodzi po obiecany przysmak, robi się niewesoło.

Nie tak miało być

Naprawdę nie mogę zgodzić się, że jest to książka o dzieleniu się. Jeśli Huncwot wymusza przekazanie ciasta, to jest to haracz. Dlatego kibicowałam kurczakowi w niespełnieniu obietnicy.

Te niuanse są jednak zbyt skomplikowane dla dziecka. Ono po prostu podąża za historią, a ta trzyma w napięciu. Ilustracje mają to napięcie potęgować.

Rzecz w tym, że napięcie jest głównie po mojej stronie – czytającego rodzica. Moja córka w emocje się nie wgryza, nie wzdycha, nie zaciska ze zdenerwowania zębów, a wierzcie mi, potrafi to robić. Najlepiej za to pamiętała końcowe rytmiczne linijki tekstu, których nie mogę zdradzić, żeby nie odsłaniać wszystkiego. I zdarza jej się przywoływać je w życiu. Rozpływam się, kiedy je słyszę.

Nasza ocena: niestety trójka. Dlaczego tak nisko? Uważam, że z powodu pięknych, ale przerażających ilustracji książki nie powinny oglądać najmłodsze dzieci. Z kolei dla dziecka, które za trzy, cztery miesiące ukończy cztery lata, ta książka to już bułka z masłem i mało emocji. Słowem ciężko wyczuć, kiedy jest na nią najlepszy czas. Ja nie trafiłam i nigdy nie było w naszym domu fascynacji tą książką.

Kukuryk

„Kukuryk”

Tekst: Helga Bansch

Ilustracje: Marisa Nunez

Tłumaczenie: Beata Haniec

Wydawnictwo: Tako

 

Dodaj komentarz