"Mały króliczek i jego magiczna marchewka"

„Mały Króliczek i jego magiczna marchewka”

Ja jako dziecko wiedziałam, że marchewki rosną w ziemi. Wiedziałam, że zanim się je posadzi, trzeba wyrwać chwasty, a jak już się posieje, to trzeba ziarenka podlewać. Sama to robiłam i uważałam to za ciekawe. Moja córka jest skrajnie niezainteresowana ogrodnictwem i ma prawo myśleć, że marchewki bierze się ze sklepu. Co takim dzieciom jak moje da książka „Mały Króliczek i magiczna marchewka”?

Mały Króliczek i jego przyjaciel Uchatek biorą udział w konkursie na wyhodowanie największego warzywa. Sadzą marchewkę. Nie zamierzają jednak czekać bezczynnie, aż ich warzywo urośnie, dlatego tańczą mu i śpiewają. Następnego dnia nie mogą uwierzyć, bo ich marchewka wygląda naprawdę imponująco. Ale warzywa innych zwierzątek również. Jak je zmierzyć, by sprawdzić, które powinno wygrać?

"Mały króliczek i jego magiczna marchewka"

Czy warzywa powinno się mierzyć po długości czy obwodzie? A może powinno się je zważyć? Króliczki stają przed nie lada wyzwaniem. Jaką metodą wybrać metodę głosowania? – chciałoby się zapytać.

"Mały króliczek i jego magiczna marchewka"

Podobno na każdą książkę można znaleźć patent. Żeby coś przykuło uwagę. Żeby dziecko się zainteresowało, zgodziło poświęcić kilka minut na lekturę, z której coś wyniesie lub nie. Żeby zechciało się dzięki niej zaktywizować lub przeciwnie – zgodziło dzięki niej usnąć. „Mały Króliczek i jego magiczna marchewka” jest z nami półtora roku z okładem. Patentu na nią nie znalazłam.

Próbowałam, jak króliczki, śpiewać piosenkę. Zachęcałam do tańca. Pokazałam centymetr, żeby zmierzyć nim obwód pomidora i ziemniaka. Ba, zrobiłam tartę, zgodnie z przepisem zamieszczonym w książce. Niby OK, fajnie, ale jak dziecko nie było zainteresowane lekturą, tak nie jest. „Mały Króliczek…” mógłby dla niego nie istnieć.

Nie mam jasnej odpowiedzi, dlaczego tak się mogło stać. Owszem, mnie też ta książka nie porywa, lecz taka zła nie jest, by ją ignorować. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że córka wszystko to, co robią Króliczek i Uchatek, uważała za, jakby to rzec, niemądre?

Ta książka daje płaszczyznę, żeby zrobić coś razem z dzieckiem: poczytać, wprowadzić je w świat ogrodnictwa albo razem z nim przygotować zdrowy obiad. Ale u nas się nie sprawdziła. Nie ma w sobie magnesu, który przyciągałby do niej moje dziecko. To ja zawsze proponowałam lekturę, a fanfar po niej nie było. Mnie drażni jej język („Uczynili tak, ponieważ bardzo chcieli wziąć udział w zawodach na wyhodowanie największego warzywa” – sami przyznacie, że to nie brzmi dobrze). Dlatego nasza ocena to trójka – znaczy: szału nie ma.

PS Tarta była dobra. Nie wystrzałowa, lecz w porządku.

PS2 Tytuł uważam za wyjątkowo niefortunny.

"Mały Króliczek i jego magiczna marchewka"„Mały Króliczek i jego magiczna marchewka”

Tekst: Gunter Segers

Ilustracje: Heidi D’hamers

Przekład: Lucyna Burzyńska

Wydawnictwo JEDNOŚĆ 

Dodaj komentarz