"Filharmonicy się stroją"

„Filharmonicy się stroją”

„Jestem coraz bliżej pani w lewym górnym” – koleżanka pokazuje mi ilustrację w książce „Filharmonicy się stroją” (powyżej). Uśmiecham się, a zaraz potem mina mi rzednie. Spoglądam na panią, która na rajstopy czy pończochy wkłada grube skarpety, i jakbym siebie widziała. Już wiem, że kupię tę książkę.

Zaczyna się magicznie.

Zbliża się piątkowy wieczór. Na dworze robi się ciemno, coraz ciemniej, i chłodno, coraz chłodniej.

W oknach domów, bloków i kamienic zapalają się światła.

Tu i tam, na obrzeżach i w centrum miasta, po obu stronach jego mostów, sto pięć osób stroi się do pracy.

Czujecie to?

Potem jest zwyczajnie, ale oczekiwanie na coś niesamowitego mnie nie opuszcza.

Na początek dziewięćdziesięciu dwu mężczyzn i trzynaście kobiet się kąpie. Niektórzy z nich biorą prysznic, a inni – kąpiel. Dwóch panów i trzy panie wybierają kąpiel z bąbelkami, jeden z panów zaś czyta w wannie, pod czujnym okiem kota. Jedna z pań siedzi w pianie i śpiewa.

Dalej ludzie się wycierają, wkładają bieliznę, panowie skarpety, a następnie koszule i smokingi, panie rajstopy lub pończochy, czarne spódnice lub suknie. Jeden z panów, którego włosy przecięte są białym pasemkiem niby błyskawicą, zakłada białą falbaniastą koszulę i frak. Ma też ciemną skórzaną teczkę, jakiej nie ma nikt inny. Pozostali, z wyjątkiem trzech osób, wyjdą z domu z futerałami…

Na ilustracjach śledzimy ludzi w czynnościach zgoła zwyczajnych. Widzimy, że są grubi lub chudzi, widzimy, że niektórzy, żeby założyć spodnie, muszą usiąść, inni wstać, żeby się w nie wcisnąć. Jak przeistaczają się w eleganckich panów i eleganckie panie, które wkrótce będą robić coś wyjątkowego.

Ilustracje Marca Simonta pokazują szczegółowo te zmagania z ubieraniem się, ba, pokazują znacznie więcej, niż odsłania sam tekst, więc dziecko ma co robić. Ja sama, ilekroć otwieram tę książkę, mam uśmiech na ustach. Mam skojarzenie z ilustracjami do popularnej serii o Mikołajku, nad którymi jako dziecko spędziłam dużo czasu. Moja córka jednak się nimi tak nie zachwyca. Dla niej pokazują normalne czynności, a to, że ktoś ma śmieszne majtki? Dla niej one nie są śmieszne.

"Filharmonicy się stroją"

Według mnie pomysł na książkę jest genialny w swojej prostocie. Tekst – świetny, na mnie działa, czuję, jakby działo się coś magicznego. O ilustracjach już pisałam.

Moja córka odbiera tę książkę inaczej. Zachowuje się tak, że jest dla mnie jasne: dla niej to dłużyzna. Dlaczego nic się nie dzieje? – to pytanie zdaje się wisieć w powietrzu. Nigdy nie przeczytałyśmy tej książki ciurkiem od deski do deski. Czytamy ją wybiórczo, zwykle zakotwiczymy się na jakiejś ilustracji i nasza uwaga odpływa w innym kierunku. Zazwyczaj jest to szafa 🙂

Znowu przestrzeliłam z wiekiem. To nie jest książka dla trzylatki. Teraz myślę, że dla pięciolatki. Treść, choć prosta, nie wydaje się mojej córce ciekawa. To, co mnie bawi, dla niej jest neutralne. A ponieważ nie możemy przeczytać całości za jednym podejściem, ucieka cała magia związana z oczekiwaniem na to, co niezwykłego wydarzy się tego wieczoru. Nie możemy też odwołać się do doświadczeń córki, bo w filharmonii ani nawet teatrze nie była. Ale gdyby była albo własnie się tam wybierała, to co innego. Wówczas otwierałyby się nowe możliwości. Słowem nie wspomniałam bowiem, co dzieje się, gdy pokazywane osoby dotrą do swojej pracy. Przecież nie mogę wszystkiego zdradzić.

Mimo braku entuzjazmu u mojej trzylatki, będę się upierać, że to dobra książka. Ja dałabym jej piątkę, moja córka – sądząc po reakcji – tróję, więc nasza wspólna ocena to czwóra.

"filharmonicy się stroją" - okładka
„Filharmonicy się stroją” – okładka

„Filharmonicy się stroją”

Tekst: Karla Kuskin

Ilustracje: Marc Simont

Tłumaczenie: Barbara Puzonowicz

Wydawnictwo: Muchomor

 

Dodaj komentarz