Są książki, które opisują przygodę. Nie nadymają się, że są czymś więcej, nie pouczają, nie wychowują. Czas z nimi spędzony to czysta przyjemność. Poznajcie „Ducha z butelki”.
Uno i Mati na pchlim targu kupują dziwną niebieską butelkę. Odkorkowują i z kłębów dymu wyłania się duch o imieniu Humbaba. Siedział w zamknięciu cztery tysiące lat i jest bardzo wdzięczny za uwolnienie. Obiecuje spełnić trzy życzenia chłopców.
Nic nowego? Tu się nie zgodzę. Bajkowa postać dżina została wykorzystana z dużym wdziękiem. Chłopcy przeżywają przygodę – taką z serii „to musiał ktoś wymyślić, bo przecież jest niemożliwa”. Krótką, treściwą, efektowną.
To książka z tych fajnych, w których bohaterowie przenoszą się w czasie i przestrzeni, latają. Lekka, ale rozbudzająca wyobraźnię.

Moje dzieciaki tak się przy książce bawiły, że same nabrały ochoty do tego, by udawać dżina i spełniać nawzajem swoje życzenia. I tak minęło nam przedpołudnie…
Nie wiem, czy trzeba coś dodawać. Fajne ilustracje, luz bohaterów, którzy całą przygodę przeżywają ubrani w piżamy… Nie, nie będę się rozwodzić. Nasze przedpołudnie i ocena niech mówią za siebie: piątka.

„Duch z butelki”
Tekst: Eva Susso
Ilustracje: Benjamin Chaud
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo: Zakamarki