Kto ma rodzeństwo, ten wie. W jednej minucie można kochać, w drugiej już nie. Ale w zasadzie to zabawa jest klawa.
„Mój brat!” czy „Moja siostra!” – to książka przekładanka. Wszystko jedno, od której zaczniemy. Bo historia jest taka sama, tylko opowiedziana z różnych punktów widzenia.
Nie lubię mojego brata.
Nie lubię mojej siostry.
To nawet nie brat, a małpka. I nie siostra, a nosorożec. Ktoś, kogo wini się za całe zło świata. Ktoś zupełnie inny niż my. Wiadomo: my jesteśmy fajni i świetnie się bawimy, inny to dziwak i nudziarz.

Chociaż z drugiej strony „ta małpka” czy „nosorożec” nie wszystko robi źle. Potrafi różne fajne rzeczy, a najlepiej, kiedy robimy je razem. Właściwie to nie jest małpka. Ani nosorożec.
Niby mamy punkt dojścia, ale nie mamy pointy i jej zdradzić nie mogę. Koniec dla obu historii jest ten sam i za każdym razem rozśmiesza moje dzieciaki.

Szorstka miłość. Skąd my to znamy…
Życiowa. Zabawna. Pięknie zilustrowana. Jeśli chodzi o tekst, książka jest bardzo krótka. Więcej mówią rysunki, bo dzieje się na nich sporo i dzieci oglądają je uważnie.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten początek. Moje dzieciaki czasem się uwielbiają, a czasem darzą szorstką miłością. Po książce „Mój brat!”, „Moja siostra!” nauczyły się werbalizować uczucia negatywne. Zdania „Nie lubię mojego brata” i „Nie lubię mojej siostry”, choć na pewno wiele razy wcześniej pomyślane, teraz zostały wypowiedziane.
To jedyny minus, ale minus zauważalny. Kiedyś i tak ten czas by nadszedł, dlatego nie mam zamiaru demonizować tej książki. Dzieciaki zbyt dobrze się przy niej bawią, a przesłanie jest jak najbardziej pozytywne.
A co tam. Oceniamy na piątkę.

„Mój brat!”, „Moja siostra!”
Tekst i ilustracje: Rocio Bonilla
Tłumaczenie: Beata Haniec
Wydawnictwo: Papilon