Oto historia o Kopciuszku opowiedziana inaczej. Nie będzie dziewczyny, której jedynym marzeniem jest pójście na bal ani wielkiej miłości wyłącznie za ładne oczy. Jest chłopak, który ma nie wygląd, ale talent i spróbuje go pokazać. To zmieniona i uwspółcześniona wersja znanej bajki. Samochody i silniki są tylko przy okazji.
Tym razem biednym sierotą jest Tomek, wychowywany przez Rossa i Gladys, którzy bardzo dbają o rodzone dzieciaki, a Tomka wykorzystują do prac domowych. Tomek kręci się też w warsztacie, który niegdyś należał do jego ojca, podpatruje, jak się naprawia samochody i z czasem sam zaczyna to robić. Dostaje ksywkę: Smarowóz. Nie narzeka. Lubi pracę mechanika, podśpiewuje przy niej, a że głos ma ładny, to klientom się to podoba.

Co tu kryć: Tomek ma talent. Gdy trafia na ogłoszenie o przesłuchaniach, na których gwiazda ma wybrać chórzystów do swojego występu, postanawia spróbować szczęścia. Jego opiekunowie niby zgadzają się, żeby poszedł, lecz zazdrość każe przeszkodzić mu w pojawieniu się na eliminacjach. Myślą, że gdy zniszczą jedyne odświętne ubranie Tomka, to nie weźmie udziału w konkursie i wszystko będzie tak, jak było.
Na szczęście Tomek ma wokół osoby, które mu sprzyjają. Nie, nie matkę chrzestną – dobrą wróżkę, a osoby, których zaufanie i przyjaźń zdobył swoim charakterem. One mu pomagają, ale i on walczy o swoje, pamiętając jednak, by nie zawieść swoich przyjaciół.

Gdyby rozebrać tę opowieść na części pierwsze, byłaby to historyjka naiwna, pełna charakterystycznych dla bajek zwrotów akcji, gdzie bohaterowie pojawiają się w odpowiednim momencie, wyłaniają niczym deus ex machina, by historia mogła potoczyć się dalej. Nie róbmy tego. Nie czytajmy jej krytycznie, bo bajek się w ten sposób nie czyta, a na pewno nie czytają tak ich dzieci.
Moje dzieci bardzo lubią „Tomka mechanika”. Słuchają uważnie, bo od początku w grę wchodzą wielkie emocje: smutny los sieroty, złe traktowanie przez opiekunów, walka o marzenie, wyścig z czasem. Ba, moja córka chwyciła za farby i po swojemu namalowała postaci z „Tomka mechanika”. Słowem musiało się podobać.
A co tam. Skoro moje dzieci tak ją lubią, to bardzo dobra książka.

„Tomek mechanik”
Tekst i ilustracje: Geoffroy de Pennart
Tłumaczenie: Maria Skowrońska
Wydawnictwo: Muchomor