Jaś i Janeczka

Smak zabawy. „Jaś i Janeczka”

„Jaś i Janeczka” to klasyka, ale przyjęta w moim domu tak, jakby właśnie wyszła spod pióra kogoś, kto bardzo dobrze zna współczesne dzieci!

Jaś i Janeczka to sąsiedzi. Oboje są pięciolatkami, dzieciakami samodzielnymi i charakternymi. Wszystko, co ich spotyka, spotyka ich w ich domach lub w najbliższej okolicy. A nudy nie ma. I już to jest dobrą rekomendacją.

Codzienność dziecka jest ekstra

Każda rzecz, niby zwyczajna, jest opowiedziana z dowcipem, który najmłodszym bardzo się podoba.

„Ciach, ciach” – mówią nożyczki, którymi fryzjer ścina włosy Jasia. Jaś krzyczy wniebogłosy, a mali czytelnicy się śmieją. Kiedy Jaś nie wytrzymuje i ucieka z fotela, dzieciaki niemal się turlają. Sami sprawdźcie:

Od tego rozdziału zaczęła się miłość mojej córki do „Jasia i Janeczki”.

Podobnych historii jest więcej. Są też takie, które znamy, bo obserwujemy swoje dzieci. Są dość zwyczajne, ale dzieciaki słuchają ich z przejęciem. Dzieci nie analizują swoich zachowań, nie słyszą własnych odpowiedzi, nie dostrzegają, że opowieści o pięciolatkach są trochę jak domowe lustro.

Sporo się zmieniło, ale nie to, co najważniejsze

„Jaś i Janeczka” przypominają mi moje dzieciństwo. Zabawy prostymi rzeczami. Sposób życia. To, że dzieci z podwórka wychowywały się razem. Jaś i Janeczka płynnie przechodzą między swoimi domami, razem jedzą obiady, bałaganią, złoszczą się na siebie. Są bardziej jak brat i siostra, a nie sąsiedzi.

Kiedy patrzę wstecz, mam wrażenie, że kiedyś dzieci były bardziej samodzielne niż współczesne, umiały obrać jabłko, a nawet szły bez rodzica do pobliskiej piekarni po zakupy. Czasy się zmieniły, zagrożeń więcej i dla mnie jest nie do pomyślenia, żebym wymagała od moich własnych dzieci tego, co dla mnie było normą.

Jednak widzenie świata przez dziecko się nie zmieniło. I tu tkwi klucz do tego, dlaczego ta książka podoba się moim dzieciom, choć od napisania tych historii i zamieszczenia w holenderskich, przepraszam, niderlandzkim dzienniku, minęło – niewiarygodne! – 60-70 lat.

Każda rzecz jest przygodą.

I jeszcze wydanie. Mnie to przypomina historyjki Gościnnego o Mikołajku, tylko że dla młodszych dzieci. „Mikołajek” zresztą powstawał w podobnych latach.

Piękno dzieciństwa i haps

A teraz przyjdzie mi się tłumaczyć z oceny… Bo skoro było tyle „ochów” i „achów”, to dlaczego tylko piątka? – zapytacie.

Przez rozdział o Janeczce, która jest złośnicą (tom trzeci). Janeczka nie może okiełznać emocji i wówczas gryzie. Gryzie Jasia. Mama radzi jej więc, żeby gdy ogarnia ją złość, policzyła do dziesięciu. Co robi więc Janeczka, kiedy jest zła? Najpierw spokojnie odlicza do dziesięciu, a potem starym zwyczajem znów gryzie.

Śmieszne? Bardzo. Córka turla się ze śmiechu. A przy najbliższej okazji gryzie swojego brata niczym Janeczka Jasia.

Ile ja się musiałam nagadać, żeby to wyplenić…

„Jaś i Janeczka”

Autorka: Annie M.G. Schmidt

Ilustracje: Fiep Westandorp

Tłumaczenie: Maja Porczyńska

Wydawnictwo Dwie Siostry

Dodaj komentarz