Skrzaty spod Michałkowego łóżka

„Skrzaty spod Michałkowego łóżka”. O magii dziecięcego pokoju raz jeszcze

Co dzieje się w pokoju dziecięcym nocą, kiedy maluchy zasypiają? Zabawki ożywają i bawią w najlepsze. Ale zanim przyjdzie czas zabawy, to skrzaty usiądą na poduszce i wyszepczą sny, dzięki którym na twarzy śpiącego dziecka pojawi się uśmiech. Po to są. Po to są „Skrzaty spod Michałkowego łóżka”.

Pomysł, by opisać tajemnicze życie dziecięcego pokoju, jest bardzo dobrze znany. Ale chciałabym, żeby to wybrzmiało już na początku: świat stworzony przez Marcina Mortkę bardzo się w naszym domu podoba. Tak, ta książka ma nie tylko ciekawych bohaterów, nie tylko dobrą – po dziecięcemu – fabułę, ale też świat, który może się dzieciom podobać. Nie totalnie baśniowy, ale dość realistyczny: mamy typowy dziecięcy pokój, zabawki, jakie ma wielu maluchów. Tylko te skrzaty…

Czyśćmy przestrzeń pod łóżkiem, bo właśnie tam śpią skrzaty

Za dnia śpią, lecz budzą się nocą, gdy rodzice kończą czytać Michałkowi bajki, a on zasypia. I to one, a konkretnie Pomruk i Świstek, czuwają nad chłopcem nocą. Kiedyś skrzaty miały pomagać w sprzątaniu, z czasem jedynym ich zajęciem stało się szeptanie dzieciom snów. A kiedy już to zrobią, zaczynają się bawić wraz z zabawkami chłopca: Małpką, Łosiem, Szczeniaczkiem, Latającym Kotkiem, Ciężarówką, Misiem Polarnym (choć on raczej obserwuje, niż się bawi)…

Skrzaty spod Michałkowego łóżka i Katarki

Zabawki nie są wszechwiedzące. Wiedzą tylko tyle, ile usłyszą albo zobaczą. Jeśli np. Łoś był z Michałkiem i jego mamą w przychodni, to on będzie mógł udzielić złotych rad, jak radzić sobie z Katarkami, które niespodziewanie pojawiły się w dziecięcym pokoju. By dowiedzieć się, jaka jest jesień i móc wpleść ją do snu chłopca (wszak zabawki same nie wychodzą na zewnątrz), Pomruk i Świstek posłuchają opowieści Kasztanowego Ludzika.

Nasi bohaterowie muszą sprostać mniejszym lub większym wyzwaniom. Na przykład ociągnąć zabawki od telewizora, który zaczyna je fascynować, choć nawet niespecjalnie rozumieją to, co oglądają. Albo wyciągnąć Małpkę, która utknęła pod meblem i grozi jej, że jako jedyna zostanie w mieszkaniu, podczas gdy inni pojadą wraz z rodziną Michałka. Albo… Przygód jest co najmniej tyle, ile rozdziałów.

170 stron lektury dla dzieci

Michałek ma cztery lata, ale nie sugerujcie się tym, wybierając lekturę dla dziecka. Ja, kierując się właśnie wiekiem chłopca (który de facto nie jest bohaterem tej książki, bo jedyne, co w niej robi, to śpi) pomyślałam, że to idealna lektura dla mojego syna. Ten jednak wciąż woli krótsze formy i nie wytrzymywał długości rozdziałów, zwyczajnie zasypiał przed ich końcem. W lekturę wkręciła się za to sześcioletnia córka, która zaczęła słuchać przypadkiem, nie od pierwszego rozdziały, a potem sama z siebie zaczęła się „Skrzatów spod Michałkowego łóżka” domagać i wciąż mówi o nich w samych superlatywach. Że „ekstra i w ogóle”. Ona zresztą lubi sposób pisania Marcina Mortki, jest fanką jego „Tappiego”.

Mortka nie jest zbyt treściwy, pewne rzeczy można by skrócić, ale za to dobrze opowiada, tworzy bogaty świat i to się dzieciom podoba – dlatego słuchają opowieści. Ale potrafi również rozbudzić wyobraźnię, rozpalić iskrę, dzięki której bohaterowie robią swoje bez żadnej lektury. Szeptały wam dziś coś skrzaty? – pytam rano. A dzieci opowiadają, jeśli tylko pamiętają sen.

Zgadzam się: książka nie jest przełomowa. Ale co z tego. To fajna, dziecięca lektura, fajne ilustracje. A gdy córka mówi, że „Skrzaty…” są ekstra, to od nas może być tylko jedna ocena: szóstka.

„Skrzaty spod Michałkowego łóżka”

Autor: Marcin Mortka

Ilustracje: Ewa Kownacka

Wydawnictwo: Zielona Sowa

Dodaj komentarz