Sekretna kocia piekarnia

„Sekretna kocia piekarnia”. Konkurencja w handlu… nie zawadzi

Koty mają swoje tajemnice – wiedzą wszyscy kociarze. I wiedzą, kto naprawdę rządzi w duecie człowiek – kot. Ale żeby koty założyły piekarnię? A jednak.

„Sekretna kocia piekarnia” Heleny Laks przenosi nas do Tallinna. Powiecie – miasto jak inne.

Choć ludzie lubią myśleć, że znają swoje miasto na wylot, to wciąż jest ono pełne tajemniczych zakątków. Może się w nich kryć urządzony w starym wiadrze mysi hotel, uwielbiany przez wrony targ staroci lub zebranie zwołane przez kreci klub.

I co? Rozumiecie już, że Tallinn może być wyjątkowy? A może raczej, że wyjątkowo mało wiemy o tym, jakie życie NAPRAWDĘ prowadzą zwierzęta pod każdą szerokością geograficzną.

Ale to nie rzecz o Tallinnie. To historyjka o dwóch kotach – Pchełce i Wilburze. I trochę o „ich ludziach” – Mamie, Tacie i Helce.

Wabik tajemnicy

Kiedy moja córka usłyszała, że Helka ma, jak ona, lat pięć i trzy czwarte, niemal zastrzygła uszami. Słuchała opowieści i dla kotów, które lubi, i dla dziewczynki, która nie rozstaje się z czapkami. I oczywiście dla „tajemnic” i „sekretów” – te słowa pojawiają się w książce co jakiś czas i skutecznie przykuwają uwagę dziecka.

I tak, koty odkrywają w domu tajemne przejście wiodące do tunelu, którym można się dostać do dodatkowego pomieszczenia. Koty robią w nim swój pokój, o którym nikt nie wie. Co więcej, wpadają na pomysł, by urządzić w nim piekarnię. I nie boją się eksperymentować.

Ich pączki z ziemniakiem, dynią, burakiem, keks z kocimiętką i pomidorem czy drożdżówki z groszkiem podbijają podniebienia innych zwierząt, wieść o wypiekach roznosi się o mieście. Dociera też do kocura, który już prowadzi podobną piekarnię.

Kocur nie ma skrupułów – postanawia rozprawić się z konkurencją. Jak – no tego zdradzić nie mogę. Powiem tylko, że Helka też ma pomysł i nie zostawi pupili w potrzebie.

Sporo tekstu, ilustracje bez różu. To już książka dla pięciolatków i starszych dzieci

Książka ma coś w sobie. Córka ją lubi, przez kilka dni do poduszki czytałyśmy tylko ją. Mi przywodzi na myśl klimaty z książek z mojego dzieciństwa.

Niespecjalnie podobają mi się ilustracje, ciemna kolorystyka wydaje mi się raczej smutna. Ale dziecko nie narzeka, wszystko jest dla niej czytelne, a to najważniejsze.

Nasza ocena: czwórka, choć przyznaję, zastanawiam się, czy nie jest ona zaniżona. Dziecko niespełna sześcioletnie rzadko prosi o czytanie książek wielokrotnie, a to zawsze było dla mnie wyznacznikiem, że lektura się podoba. Żeby poprosiło chociaż o jedno dodatkowe – dałabym wyżej. Na razie to jednak nie nastąpiło. Cóż, raz wyjaśniona tajemnica drugi raz tak nie smakuje. Póki się o niej pamięta

„Sekretna kocia piekarnia”

Tekst: Helena Laks

Ilustracje: Regina Lukk-Toompere

Tłumaczenie: Anna Michalczuk-Podlecki

Wydawnictwo Ezop

Dodaj komentarz