Sanatorium

„Sanatorium”. Niech babcia powie, co wyprawia się w Ciechocinku

Jak zobaczyłam, że za książką „Sanatorium” stoi Dorota Gellner, to wiedziałam, że będzie rym i będzie zabawnie. Bałam się tylko jednego: tematu. Czy dzieciaki to kupią?

„Sanatorium” to książka, w której dzieci nie występują. Bohaterami są ludzie w kwiecie wieku, z różnorakimi bolączkami ciała, a niekiedy i ducha. To kuracjusze, którzy przyjechali do sanatorium Zdrowa Mina, by moczyć się w solankach, pławić w borowinach, poddawać masażom, inhalować się i ćwiczyć. Pozornie sprawa dla dzieci nieciekawa. Moim jednak wcale nie przeszkadzało, że czytaliśmy o dorosłych. Ba, była to dla nich wręcz miła odmiana.

Kuracjusze Doroty Gellner to porada postaci niemal rodem z reportażu o Ciechocinku. Mamy pana Jana, który podrywa wszystkie panie i panny na turnusie, chwali swoją emeryturą, a naprawdę jest tak oszczędny, że nawet wody nie zafunduje, a wręcz innemu wypije. Mamy pana Adama, który podejmuje się trudu zrzucenia paru kilogramów, ale wymięka po kilku godzinach. Jest i pani Tosia, która myje tylko te części ciała, które będą masowane. Jest obowiązkowy wieczorek zapoznawczy z tańcami, spacer przy tężniach i picie mineralnej dobrej na wszystko.

Serio, jest wesoło. Autorka uchwyciła bohaterów tak, że ja, dorosła, byłam pod wrażeniem. Uwadze dzieci z kolei nie uszły zwierzęta, które przewijają się w sanatorium: kot strzelający z procy tabletkami czy żaba mocząca nagniotki w basenie. Oj, psują oni nieco pobyt kuracjuszom, lecz dzięki nim dzieciaki mają więcej uciechy z książki.

Wrażenie robią też ilustracje Adama Pękalskiego. Żywe, kolorowe, fajne. Czy strojem, czy budową ciała podkreśla on kluczowe cechy bohaterów. No i detale na ilustracjach – ot, zwróćcie uwagę na zdjęcia na ścianach czy to, co czytają poszczególne postaci. Chapeau bas.

Z przyjemnością mogę powiedzieć, że moje obawy z cyklu „a co to dzieci może obchodzić?” się nie sprawdziły. Dobra i dowcipna książka broni się sama. Ale wydaje mi się, że gdyby tę książką czytali wnukom dziadek czy babcia, którzy sami byli w sanatorium, byłaby to wręcz sytuacja idealna. Choć pewnie musieliby zmierzyć się z pytaniem: rety, tam naprawdę tak jest?!

„Sanatorium”

Tekst: Dorota Gellner
Ilustracje: Adam Pękalski
Wydawnictwo Bajka

Dodaj komentarz