Ratownicy świata

„Ratownicy świata. Janek & tata”. Superbohaterowie po polsku

Te książki mogłaby mieć formę komiksu – wszak Batman czy Superman właśnie dzięki historiom obrazkowym zyskali sławę. Mogłyby posłużyć jako scenariusz do krótkiego filmu animowanego, bo dużo się w niej dzieje. Ale to „książki z tekstem”, w których superbohaterowie pomagają, gdy ktoś wzywa pomocy, nie widząc innej – czytaj: ludzkiej – możliwości ratunku. Ratownicy świata lecą na misję, gdy zobaczą dziwny znak: cztery cienie.

Janek jest najmłodszym ratownikiem świata. Pochodzi z prastarego rodu Witeziów. Ma – jak każdy Witeź – supermoce i uczestniczy w superszkoleniach, ot, z termolokacji i termowizji, podczas których wisi głową w dół wśród nietoperzy, albo uczy się języków zwierząt. Mimo że jest dzieckiem, to wraz z tatą uczestniczy w misjach, które dla ludzi są niemożliwe. Witezie mają jednak zdolność przechodzenia transformacji, w tym zwielokrotnienia, mają też superpojazd: furon z turbosilnikiem. I mają w głowie wiele superpomysłów, które pozwalają im dokonywać prób ratunku, o jakich nam się nie śniło.

„Ratownicy świata. Janek i tata”. Gdy już naprawdę nie wiadomo, co zrobić, nawet Witezie dzwonią do mamy

Janek uczestniczy w misjach z tatą. Tata ma pomysły, ale pierwsze próby ratownicze jakoś nie kończą się sukcesem. Wówczas Janek łączy się ze swoją mamą. Mama Janka to pierwsza dowódczyni międzygalaktycznych sił ratunkowych, która zawsze zajmuje się najtrudniejszymi kosmicznymi sprawami i ma dla swoich mężczyzn zawsze jakąś zbawienną radę, ale to nie znaczy, że misję wykona za nich. Dobry plan i dobra rada zresztą to jedno, realizacja zawsze jest nieprzewidywalna i wtedy trzeba polegać na sobie.

Zadania? W przypadku części „Pożar w stadninie” chodzi o wydostanie z szalejącego ognia klaczy, o której wiadomo, że będzie rodzić. W przypadku „Na dachu świata” – o uratowanie alpinisty, który zaginął na Mont Everest. Dodajmy, nie wchodząc już w szczegóły, że akcja zwykłych ludzi tu nie wystarcza. Gdy tak bardzo liczy się czas, ratunek musi przyjść natychmiast.

Są superbohaterowie, nie ma schwarzcharakteru

Książki z serii „Ratownicy świata” czytałam z moją siedmioletnią córką i ona miała problem, żeby wejść w te opowieści. Przyznaję się bez bicia: książki o superbohaterach to nie jest jej świat, nie ma na tym polu doświadczenia, pewnie łatwiej wszedłby w niego jej brat – gdyby był trochę starszy. Mam wrażenie, że tym, co stanowi przeszkodę przy pierwszym czytaniu, jest brak podprowadzenia w świat i bohaterów, a przynajmniej podprowadzenie niewystarczające. Owszem, mamy narysowany pojazd, którym się poruszają, ale przydałaby się strona z wyjaśnieniem, kim są Witezie, co potrafią, jakie mają supermoce, kto jest kim w rodzinie. Dowiadujemy się tego z książki stopniowo podczas czytania, co z kolei wskazuje, że to książka dla nieco starszych czytelników, 8- czy 10-letnich.

„Ratownicy świata. Janek i tata”. Mama co prawda ma swoją pracę – ma nie dopuścić, żeby doszło do kosmicznego zderzenia – lecz znajdzie chwilę, by pomóc swoim mężczyznom

Tu jest jednak inne „ale”. Im starsze są dzieci, tym bardziej wymyślnych rozwiązań oczekują. Nie dam głowy, czy rozwiązania, z którymi mamy do czynienia w książkach, wydadzą się atrakcyjne dla znawców tematyki superbohaterów.

Sądzę jednak, że właśnie przy odpowiednim podprowadzeniu, nawet przez rodzica, spokojnie mogą to być książki dla siedmiolatków. W naszym domu tak właśnie zrobiłam i dalej lektura poszła już gładko – no bo jak jest przygoda, to jak ma być inaczej?

Co jeszcze wskazuje, że to jednak książka dla młodszych czytelników? Janek i jego rodzice są jednoznacznie dobrzy, nie mają dla siebie przeciwwagi w postaci bohatera negatywnego. Są tylko ratownicy świata – Witezie – i problem, z którym się muszą zmierzyć. Jest misja: zmaganie się z niemożliwym, korzystanie z właściwości techniki – tak ładnie zmyślonej – ale nie ma strachu. Fajne jest to, że Janek ma totalne oparcie w rodzicach. Ale jest też pomoc, którą Janek i tata otrzymują ze strony świata przyrody – ten element spodoba się młodszym dzieciom.

Dzięki Ewie Nowak mamy kolejną polską próbę wejścia w świat superbohaterów, wciągającą, ale nie bez wad. Książki z serii „Ratownicy świata” – „Pożar w stadninie” i „Na dachu świata” będą miały, jak zapowiada wydawnictwo, swoją kontynuację. Ja sugeruję prequel.

„Ratownicy świata. Janek & tata”

„Pożar w stadninie” oraz „Na dachu świata”

Tekst: Ewa Nowak
Ilustracje: Anna Teodorczyk-Twardowska
Wydawnictwo: Słowne

Dodaj komentarz