Przygody kropli wody

„Przygody kropli wody”. Stare, ale jare

Niech was nie zwiedzie maskotka. Członkini gangu Fajniaków nie ilustruje zachwalanej przez popularną sieć handlową książki, bo jeszcze jej nie mamy. Przypomniała nam za to o innej, którą znają całe już pokolenia. To „Przygody kropli wody”.

Jedna Kropla pewnej środy
Wyskoczyła z wiadra wody
I ruszyła w świat daleki
Całkiem sama, bez opieki.

Tak zaczyna się książka o przygodach kropli wody. Kropla się brudzi, wpada do rzeki, z rzeki do wodociągu, a potem mamy ją w kranie. Pod wpływem temperatury zmienia stan skupienia, raz jest cieczą, raz parą, poznaje też swą siłę, kiedy zamienia się w lód.

Jak coś jest nie tak, to się idzie do lekarza. Nawet jak się jest kroplą.

Wtem huknęło coś nad ranem:
Lód rozsadził skalną ścianę!
Kropla śmieje się z zachwytu:
Czy ja jestem z dynamitu?

Jak widzicie, wszystko podane zgrabnie, z humorem, wierszem, a do tego zilustrowane przez Bohdana Butenko.

Można mówić dzieciom o prawach fizyki? Można. Nie obejdzie się bez krótkiego komentarza rodzica (małe doświadczenie to w ogóle full wypas), ale tak – można, a „Przygody kropli wody” w tym pomogą. Nie oczekujmy jednak, że będzie to analiza pogłębiona, raczej zwrócenie uwagi na fakt. Dla trzy-, czterolatków wystarczy.

„Przygody kropli wody” nad naszym pobliskim kanałkiem. Jak brudna jest tam woda – każdy widzi.

Czuć, że książka powstała jakiś czas temu – swe pierwsze wydanie miała w 1965 r. – bo to odbija się w realiach. W pralce piorą się halki (halki?), potem wszystko suszy się przy piecu typu koza. Albo pralnia, w pralni przyjmują suche pranie (tego ostatniego to i ja nie chwytam, jakoś specjalnie do pralni się u mnie w domu nie biegało). Odrobinę odstaje, lecz nie przeszkadza. Dzieciaki w ogóle na to nie zwróciły uwagi, ja się nie czepiam.

Fajna i niegłupia książka dla najmłodszych. Od nas piątka.

„Przygody kropli wody”
Tekst: Maria Terlikowska
Ilustracje: Bohdan Butenko
Wydawnictwo: Muza

Dodaj komentarz