To książka stworzona do głośnego czytania. Brzmi pięknie. A to, co robi w niej Święty Mikołaj, to jest klasa sama w sobie. Dla dziecka najważniejszy jest jednak koniec – to dlatego mój syn mówi rozmyśla o niej po wspólnym czytaniu.
„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” to książka, w której strona po stronie, z wyjątkiem ostatniej, towarzyszymy Świętemu Mikołajowi. Mikołaja spotykamy tuż po tym, gdy objechał już cały świat, jest bardzo zmęczony, położył renifery do łóżka (jeden wydaje się wręcz chory po długiej podróży) i sam chce zrobić to samo. Orientuje się jednak, że w jego worku został jeszcze jeden prezent…
Święty Mikołaj mógł powiedzieć, że nie ma już sił, że renifery śpią i cóż to jest jeden prezent wobec dziesiątków tysięcy tych rozwiezionych, dzięki którym dzieci będą szczęśliwe. Ale wiedział, że Korneliusz Klops dostaje tylko jeden prezent na Gwiazdkę, właśnie od Świętego Mikołaja. I jeśli on nie dostarczy mu upominku, to Korneliusz nie dostanie nic.

Mikołaj naciąga więc płaszcz na piżamę, zarzuca worek na plecy i rusza. I każdego, kogo spotyka, prosi o pomoc:
Przepraszam, jestem Świętym Mikołajem. Został mi w worku ostatni prezent, dla Korneliusza Klopsa, małego chłopca, który mieszka na szczycie Marmoladowej Góry, bardzo daleko stąd. A jest już Wigilia.
– Wsiadaj, Święty Mikołaju – odpowiadają ludzie, których spotyka po drodze. Rzecz jednak w tym, że żaden na dłuższą metę nie jest mu w stanie pomóc. Ledwo ujadą kawałek, coś staje na przeszkodzie.

Można zwątpić. Tak. Ale mój syn nie zwątpił ani razu w powodzenie wyprawy Świętego Mikołaja. Wiedział, że podwózka, jedna za drugą, okaże się niewypałem, lecz cel i tak zostanie osiągnięty. Powiedziałam za dużo? Nie, bo są to oczywistości. Nie znacie finałowego zdania. To w nim tkwi siła tej książki. I to dlatego dziecko o niej myśli.
„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” to książka o dążeniu do celu, umiejętności proszenia o pomoc i o jej udzielaniu. Ma rytm, jej środek zajmują powtarzające się próby, zbudowane za pomocą tych samych słów. Zwrotka, refren, zwrotka, refren.
Jest też super zilustrowana. Bogato i oszczędnie zarazem. Największe wrażenie robią strony przedstawiające Świętego Mikołaja idącego nocą w kierunku małej chatki – oprócz niego i domku nie ma nic.
„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa” to według mnie książka dla dzieci w wieku 3-5 lat. Mój syn łapie się na nią idealnie i bardzo ją lubi. Sześcioletnia córka jest już na nią za duża, zadowoliła się jednorazowym czytaniem, ale syn – mimo że zna koniec – słucha zawsze uważnie i po wszystkim jeszcze nawiązuje do zakończenia. A ja, rodzic, naprawdę lubię mu ją czytać. Jest prosta, powtarzalna, przewidywalna, ale też niezwykle urokliwa. Jest jak święta. Skradła moje serce.
Razem z synem oceniam na szóstkę.

„Prezent gwiazdkowy dla Korneliusza Klopsa”
Tekst i ilustracje: John Burningham
Tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska
Wydawnictwo Dwie Siostry