Poka i Mina

„Poka i Mina. Piłka nożna”. Hobby to też wyzwanie

Chcemy, żeby nasze dzieci miały swoje zdanie. Żeby wiedziały, czego chcą, a kiedy to sprzeczne z tym, co mówią inni, odpowiadały: „No i co z tego”. „Poka i Mina. Piłka nożna” to książka idąca z trendem współczesności.

Mała Mina chce chodzić na piłkę nożną. To sport teoretycznie dla chłopców, ona jest dziewczyną, ale co z tego? Chce i już. Prosi o strój na zajęcia, ochraniacze i turbokorki, żeby lepiej grać.

Ale na treningu już tak pięknie nie jest. Mina dostaje wycisk i nawet nowe turbokorki nie pomagają – idzie jej po prostu fatalnie.

Nowa w grupie. Co z tego, że w turbokorkach.

Opiekuńczy Poka, widząc emocje Miny, proponuje, żeby dała sobie spokój z piłką, ale ona trwa przy swoim. Ma nawet pewien pomysł, co mogłoby pomóc. Nic czarodziejskiego, podpowiem. Jest jak w życiu.

Dziś piłka nożna, a jutro?

Bardzo podoba mi się to, że inicjatywa wychodzi tu od Miny. Mina jest dzieckiem, ale wie, czego chce i nie odpuszcza, dopóki nie osiągnie celu.

Rodzice, którzy prowadzają swoje pociechy z jednych zajęć na zupełnie inne, bo dziecko po kupnie stroju nagle traci zapał do danej aktywności i chce spróbować sił w innej, mogą w tej lekturze pokładać pewne nadzieje. Oczywiście, mogą mówić: „a pamiętasz Minę?”, ale sama książeczka dydaktyzm raczej przemyca, a nie podaje na tacy. Jest dowcipna i ma pointę.

Mina nie pokazała się wcześniej z najlepszej strony, dzieci z grupy nie wierzą, że sobie poradzi.

Kim oni są?

„Kim oni są?” – pyta mój syn. Przypominają myszki, ale mają po dwie pary rąk, więc nie mają odpowiedników w rzeczywistości. Po prostu są postaciami stworzonymi na potrzeby serii.

„To mama?” – chce wiedzieć, pokazując na Pokę. Ale Poka to raczej tata albo opiekun. Jak patrzymy na rysunki może być kimkolwiek, ale mówi o sobie tak, że wiemy, iż ewidentnie jest rodzaju męskiego. Mój syn, nieczuły na gramatykę, upiera się jednak: „To mama”. Po trzeciej takiej dyskusji w domu wolałabym, żeby Poka nazywał się w tłumaczeniu po prostu Artur, Wojtek albo Opiekuńczy Tata, żeby trzylatek skupił się na tym, o czym mówi książka, a nie drążył niuanse.

„Poka i Mina. Piłka nożna” to zwięzła książeczka dla najmłodszych. Mało tekstu, dużo ilustracji, niegłupia. U nas w domu podobała się przy pierwszym, drugim, trzecim czytaniu, a potem poszła w odstawkę. Niekoniecznie nasze klimaty, ale ma potencjał i na pewno wielu będzie się podobać.

Ostatecznie od nas czwórka.

„Poka i Mina. Piłka nożna”

Tekst i ilustracje: Kitty Crowther

Tłumaczenie: Jadwiga Jędryas

Wydawnictwo Dwie Siostry

Dodaj komentarz