Pan Brumm i elektrownia wodna. Tylko dlaczego nie działa?

„Pan Brumm tego nie rozumie”

Książkę „Pan Brumm tego nie rozumie” Daniela Nappa pożyczyłyśmy od koleżanki, której synkom bardzo się ona podoba. Ja, przeczytawszy ją córce, wpisałam ją na domową listę książek zakazanych i schowałam w celu szybkiego zwrócenia. I wszystko byłoby fajnie, gdyby córka nie zaczęła dopytywać: A gdzie jest Pan Brumm?

Pan Brumm to niedźwiedź, który soboty zwykł spędzać przed telewizorem na oglądaniu meczów. Tylko że tym razem z ekranu znika obraz.

– Chooo-inka – powiedział Pan Brumm.

„Chooo-lerka” – myślę ja, bo już wiem, że popełniłam błąd.

– Dlaczego Pan Brumm powiedział choinka? – pyta córka.

I zaczyna się. Że Pan Brumm nie wiedział, co powiedzieć, więc pewnie dlatego tak powiedział, ale my tak nie mówimy. Jak nie mówimy? – chce wiedzieć córka. I doprecyzowuje: choinka? Czuję, że rozmowa zmierza w niebezpiecznym kierunku, więc z nadzieją przekręcam stronę.

Pan Brumm zeskoczył z kanapy i walnął w telewizor: – No już, działaj!

Nie ma co, piękny przykład… Niedźwiedź, który od pierwszej chooo-inki zyskał zainteresowanie mojej córki, grabi sobie u mnie coraz bardziej. Ilekroć bowiem coś przestaje wydawać dźwięki, moja córka potrząsa psującą się maszyną, a ja biegnę na złamanie karku, by ją wyrwać, aby tylko nie zepsuła jej jeszcze bardziej. Biorę głęboki oddech i czytam dalej.

W telewizorze nie było już nic: ani piłki, ani boiska, ani tym bardziej piłkarzy!

Tego Pan Brumm nie rozumiał. Wtem odkrył z tyłu telewizora jakiś kabel.

(- Chooo-inka – czytam wyłącznie w myślach, a głośno wypowiadam tylko ciąg dalszy:) – Jak boisko przeszło przez ten kabel?

Miesiące spędziłam, by uczynić temat kabli w naszym domu doskonale nieinteresującym. Przeszłam z moim dzieckiem czas fascynacji kablami, wtyczkami i gniazdkami, czas głośnego „nie!”, obecnie mam błogostan. Może powinnam jednak użyć czasu przeszłego…

Pan Brumm pociągnął za kabel… TRRRACH!

Moja córka w śmiech. Śmiech głośny i szczery.

A ja nie wiem, co mam zrobić z Panem Brummem. Wkurza mnie to, uczepił się kabla, dosłownie i w przenośni, i idzie jego tropem w poszukiwaniu piłkarzy. Nie wiem, jak wytłumaczyć córce, co robi Pan Brumm. Bo ilekroć pada „Tego Pan Brumm nie rozumiał”, ona pyta: „A czego nie rozumiał Pan Brumm?”. Książka jest tak napisana, że dziecko bez dodatkowych wyjaśnień raczej nie pojmie, skąd się bierze prąd. Za to w lot przejmie język, którym jest napisana opowieść.

„Zeżarłeś moich piłkarzy?!” – ryknął Pan Brumm.

I z tego wszystkiego Pan Brumm spadł z dachu.

ŁUBU-DUBU ŁUP!

Moja córka znowu się śmieje. Pewnie kiedyś będzie miała ubaw po pachy, widząc na filmach, jak facet potyka się na skórce od banana. Taki etap. Ja nie muszę go przybliżać. Niech sama odkryje Królika Bugsa i spółkę, którzy spadają na glebę bez szwanku. Mam nadzieję, że już będzie w stanie odróżnić fikcję od rzeczywistości. Teraz myślę, że tego nie potrafi.

Książka idzie wbrew edukacyjnym trendom. Nie uczy, za to bawi. Mnie się ta zabawa nie podoba. Mojej córce tak. Czy martwię się na zapas? Zapewne. Jakoś nie zauważyłam, by dzieci mojej koleżanki wykazywały zainteresowanie kablami czy używały określeń z książki, które mi nie pasują.

To, co mi się w tej książce podoba, to ilustracje. One przyciągają uwagę dziecka od początku. Uczynienie głównym bohaterem misia też jest dobrym chwytem – sama jako dziecko uwielbiałam niedźwiedzie za sam fakt, że są niedźwiedziami; moja córka ma podobnie. Plus również za wyrazy dźwiękonaśladowcze, dzięki nim historia dobrze brzmi.

Książka wygląda na adresowaną dla dwu-, trzylatków. Tylko że dwulatek może potraktować ją zbyt dosłownie (ta moja przewrażliwiona wyobraźnia…), a trzylatek  może nie ogarnąć kluczowej sceny z wytwarzaniem prądu. Hm, a może to, że Pan Brumm „tego” nie rozumie i dziecko nie rozumie sprawia, że maluchowi łatwo się identyfikować z bohaterem i dlatego go lubi?

Ja nie daję szansy córce zaprzyjaźnić się z Panem Brummem. Po prostu szybko książkę oddam. A ocena? Sądząc po pierwszej reakcji mojej córki, byłaby co najmniej czwórka. Ja skazują książkę na banicję i tworzę kategorię z czarną listą lektur w naszym domu.

A jakie są Wasze doświadczenia z Panem Brummem?

okładka książki "Pan Brumm tego nie rozumie"„Pan Brumm tego nie rozumie”

Autor: Daniel Napp

Wydawnictwo Bona

Dodaj komentarz