Och! Książka pełna dźwięków

„Och! Książka pełna dźwięków” to radość wspólnej zabawy

Są książki, które gromadzą rodzinę i taką jest „Och! Książka pełna dźwięków”. Każdy chce widzieć, mówić, nikt nie chce być wykluczony z zabawy. Zobaczycie to zresztą na zdjęciach, dzieciaki po prostu się do niej pchają.

O naszej miłości do książek Herve Tulleta pisałam. Turlututu uwielbia mój syn, uwielbiała go też córka, kiedy miała dwa, trzy, cztery lata. Teraz mamy przed sobą pozycję, która przebija historie o Turlututu pod tym względem, że jest ciekawa i dla trzylatka, i dla świeżo upieczonej sześciolatki. Oboje chcą się z nią bawić, każde chce szeptać albo… krzyczeć.

Co wam to przypomina?

Przed nami niebieska kropka i komunikat:

Połóż palec na tej kropce i po prostu powiedz: Och!

Zgadza się. W „Och! Książce pełnej dźwięków” mamy kropki znane z bestsellera „Naciśnij mnie”. Ale nie o liczenie tym razem chodzi. Tym razem wydajemy dźwięki. Gdy kropka jest mała, mówimy cichutko, gdy wielka – głośno. Dzieciaki to lubią i są w tym naprawdę dobre.

Nazywanie kropek ich książkowymi imionami – Och, Ach lub Łow – czasem może nastręczać trudności. Zwłaszcza jak się chce to zrobić szybko.

Ale żeby nie było nudno, mamy niebieskiego Ocha, czerwonego Acha i żółtego Łała. To niezła kompania z szalonymi pomysłami. Potrzebują jeszcze tylko dzieci, które wypowiedzą to, co one wyrażają swoją wielkością (cicho, głośno), kształtem (gdy kropka zamienia się w kwadrat, mó-wi-my-jak-ro-bo-ty), ustawieniem na kartce (dźwięki wysokie lub niskie).

Każde nasze „och” może brzmieć inaczej. Wszystko przyda się na scenie

Łatwizna? Dla dorosłego. Dla dziecka – tylko do pewnego stopnia. Dzieciaki z tą książką nieźle trenują. Muszą stopniować „cichość”, czasem głos musi im się zatrząść, muszą też spróbować oddać modulacją głosu radość lub płacz. Aktorskie, co?

Kropki mają swoje pomysły, skaczą na trampolinie, kłócą się, raz chcą śpiewać jak ptaszek, innym razem konkurują na najbardziej zwierzęcy okrzyk. Jest moc, uszy zatykać 🙂

Dlatego nie mam wątpliwości – to jest książka ciekawa dla dzieciaków w różnym wieku. Jest angażująca, aktywizująca. To książka do wspólnej, czasem bardzo głośnej zabawy. Książka, w której obraz jest ważniejszy od słowa, a od obrazu ważniejsze jest coś jeszcze – pomysł. Genialny w swojej prostocie.

Wyżej i niżej. Wyrywają się wszyscy.

Fenomenem Tulleta jest dla mnie to, że jego książki się nie nudzą. Dziecko wykorzystuje ją wielokrotnie, czasem nawet w ciągu tego samego dnia, wykonuje to samo polecenie i wydaje się zaskoczone. Druga rzecz – są charakterystyczne. Kreska, wcale nie najładniejsza, za to taka w dziecięcym stylu. Nie pomylicie Tulleta z żadnym innym autorem. I albo go pokochacie, albo znienawidzicie.

Wydawnictwo Babaryba zadbało o to, żeby książka była wydana ładnie i solidnie – żadna z książek Tulleta, mimo wielokrotnego czytania, przewracania i potrząsania, nam się nie rozpadła.

Ponieważ okrzyki och!, ach! i wow! mieszają się w naszym domu z głośnymi haha! nasza ocena „Och! Książki pełnej dźwięków” nie może być inna – szóstka.

„Och! Książka pełna dźwięków”

Tekst i ilustracje: Herve Tullet

Tłumaczenie: Marta Tychmanowicz

Wydawnictwo: Babaryba

Dodaj komentarz