Jeżyk we mgle

„Jeżyk we mgle”. Gdy niewiele widać, wyobraźnia podsuwa różne scenariusze

„Jeżyka we mgle” kupiłam dla ilustracji – wydały mi się po prostu piękne. Zaważyła jednak informacja, że rysunki Franczeski Jarbusowej zostały wykorzystane w produkcji uznanej za najlepszy animowany film wszech czasów.

Historia dla dzieci tonąca w szarości to przedsięwzięcie tak samo karkołomne, co wyjątkowe – pomyślałam. Postaci wydały mi się tak malarskie i urocze, że stwierdziłam: zaryzykuję. O „Jeżyku we mgle” wcześniej nie słyszałam, więc nie wiedziałam, że to w niektórych kręgach klasyk.

Wieczór byłby jak każdy inny, gdyby nie mgła

Historia wydaje się prosta. Jeżyk wybiera się do swojego przyjaciela niedźwiadka, by razem z nim liczyć gwiazdy. Ot, taki cowieczorny rytuał, kiedy to siadają sobie, zajadają konfitury i wpatrują w niebo.

Sami spójrzcie na tego misia. Lubi się go od pierwszego spojrzenia.

Tym razem jednak jest inaczej. Wszystko spowija gęsta mgła i droga jeżyka do misia wydaje się wyjątkowo trudną wyprawą, nic nie wygląda bowiem tak jak zwykle.

Stracha można się najeść przez padający liść, a tym bardziej przez chmarę nocnych motyli. Emocji dodaje pohukiwanie sowy czy czyjeś wołanie wydobywające się jakby z krańca ziemi.

Z mgły niespodziewanie pojawiają się różne postaci, jedne jak pies po prostu są, inne – pozostając bezimienne – potrafią pomóc, kiedy znikąd nie ma już nadziei.

Echo w studni – to była zabawa. Współczesne dzieciaki jej nie znają.

Jeżyk w tym wszystkim jest fajną postacią. Mały, niepozorny, a daje radę. Zajrzy do studni, żeby posłuchać, jak odpowiada echo. Będzie przyglądać się temu, co pokazuje lustro wody. Proste sprawy, których dorośli już nie dostrzegają, a które niestety coraz częściej są ignorowane także przez współczesne dzieci. Wiedzie nim ciekawość, która jest silniejsza od obaw.

Książka po filmie

No dobra, a co z filmem? Tym, który w 2003 r. na festiwalu w Tokio został uznany za najlepszy film animowany wszech czasów.

Prawdziwym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że to od niego się zaczęło. Animacja Jurija Norsztejna wykorzystująca rysunki Franczeski Jarbusowej była pierwsza, powstała w 1975 r, książka powstała potem. A jeszcze bardziej się zdziwiłam, przeczytawszy w Kulturze Liberalnej, że film przez czternaście miesięcy nie schodził z afisza.

Obejrzałam go i na kolana nie padłam. Bez wątpienia ma klimat, czas jednak robi swoje. Jest też dużo bardziej mroczny niż książka. Strachy podane są na tacy, w książce wiele zależy od wyobraźni. Książkowy jeżyk jest zresztą bardziej ciekawy niż przestraszony, w filmie chyba jest odwrotnie.

Dlatego książkę bez wątpliwości podsuwam pięciolatce – właśnie żeby szukała z jeżykiem przygody w prostych rzeczach. Animacja jest dla starszych odbiorców, maluchom bym jej nie włączała.

Blog jednak jest dla rodziców, sami więc wyróbcie sobie o niej zdanie:

My oceniamy książkę. Tu przyznaję – jestem w rozterce. Jestem przekonana, że „Jeżyk we mgle” trafia bardziej do mnie niż do mojej córki, jest mądra i wielowymiarowa. Przypomina mi książki i baśnie, jakie znam ze swojego dzieciństwa. Wrażenie na mnie robi też to, że jeżyk dotarłszy do misia, wciąż ma niejako pod powiekami to, co zobaczył we mgle, lecz nie mówi o tym niedźwiadkowi, zupełnie jakby ten, nie będąc świadkiem przygody, i tak nie był w stanie jej zrozumieć.

Sądząc po reakcji córki, maluchom „Jeżyk…” się podoba. Pięciolatka bawi się w echo przy czytaniu i jak jeżyk zastanawia, czy koń nie utonie we mgle. Książkę lubi, ale nie jest to pozycja z serii jej ulubionych (dlatego ostatecznie oceniam ją na czwórkę, ja sama dałabym wyżej). Ma to jednak swój plus. Z uwagi na tajemnicę i klimat nawet warto robić dłuższe przerwy, żeby dziecko zapomniało o książce, a po trzech, czterech miesiącach przeżyło przygodę we mgle jeszcze raz.

„Jeżyk we mgle”

Tekst: Siergiej Kozłow, Jurij Norsztejn

Ilustracje: Franczeska Jarbusowa

Tłumaczenie: Renata Lis

Wydawnictwo Sic!



Dodaj komentarz