Gerda. Historia wieloryba

„Gerda. Historia wieloryba”. Niestety, nie znalazłam klucza do tej opowieści

„Gerda. Historia wieloryba” to jedna z tych książek, w których rodzice zakochują się, widząc okładkę. „No i co z tego?” – pyta czasem mój syn, kończąc dyskusję. No właśnie. Co z tego.

Łatwo tej książce ulec. Wydana jest pięknie, bardzo podobają mi się ilustracje. Opis z tyłu jest też bardzo zachęcający. Zapowiada się lektura dla wrażliwych, o uczuciach, tęsknocie, radzeniu sobie w świecie – myślę, gdy go widzę. Pełna wiary, że znalazłam dobrą książkę dla dzieci, zaczynam czytać.

Gerda ma piękne dzieciństwo. Wychowuje się w szczęśliwej rodzinie, z mamą, tatą i bratem. Mama śpiewa jej balladę, którą od stuleci znają wszystkie wieloryby:

(…) Tęsknota serce rwie, gdy cichnie pieśń matczyna,

Lecz w mroku, pośród fal, przygoda się zaczyna.

Mój głos powiedzie cię, wyznaczy ścieżki, plany,

Byś dotarł kiedyś tam, gdzie znowu się spotkamy. (…)

Jest klimat baśni, jest poetycko. Prawdziwy dramat przed nami. Któregoś dnia Gerda budzi się i jest sama. Rodziców i brata nie widać, ona nie rozumie, co się stało. Jest samotna, bezradna, nie wie, co dalej.

Książka może być też punktem wyjścia do rozmowy z dzieckiem o tym, co robi ze światem człowiek.

Próbuje znaleźć rodzinę, wyrusza w długą podróż, podczas której spotyka różnych bohaterów, dowiaduje się trochę o świecie i o sobie samej. I dostaje dobre rady, choć – nie ukrywam – trochę mgliste.

Gdziekolwiek wyruszysz, kogokolwiek spotkasz i czegokolwiek w świecie doświadczysz, bądź zawsze sobą. Twoje serce powiedzie cię we właściwym kierunku.

Takie zdania nieźle się czyta, robią klimat. Rzecz w tym, że nie idzie za tym porywająca fabuła. Gerda spotyka kolejnych bohaterów, rozmawia z nimi, ale brakuje tam przygody. Tu się po prostu za dużo nie dzieje.

Ilustracje naprawdę mi się podobają. Powiedziałam to już pewnie ze dwa razy wcześniej i jeszcze powtórzę.

Jak po raz pierwszy czytałam z dzieckiem tę historię, przemknęła mi przez myśl obawa, że będzie to opowieść na wzór bajki „Gdzie jest Nemo?”. Obawa, bo pomyślałam, czy „Gerda” nie będzie zbyt podobna. Podobny jest punkt wyjścia, lecz nie realizacja. Brakuje przygody, dowcipu, radości.

Jest za to wiele słów, które mój syn każe omijać. Za długi opis, gdzie „nic się nie dzieje” – przewraca stronę. Zachowuje się jak robiło pół mojej klasy przy opisach przyrody Orzeszkowej.

Na pewno wielu rodziców się z naszym odbiorem tej książki nie zgodzi. Rozumiem to, szanuję i bardzo cieszę. Jeśli porwie Was klimat „Gerdy. Historii wieloryba”, sięgniecie z pewnością po drugą część „Opowieść o morzu i odwadze”.

My nie sięgnęliśmy, bo przy pierwszej szału nie było. Po pięknych ilustracjach, zachęcającym początku, recenzjach zachwalających tę lekturę, poczułam niedosyt, a nawet zawód. Ja, dorosła. Dzieci zachwycały się, że wielorybek uroczy na ilustracjach, ale lektura ich nie wciągnęła. Nasza ocena: trójka.

„Gerda. Historia wieloryba”

Tekst: Peter Kavecky
Ilustracje: Adrian Macho
Tłumaczenie: Joanna Patryka
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Dodaj komentarz