Czytamy „Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu”. Taka myśl śmiała: dziś Mortka, jutro… Tolkien?

Od co najmniej dwóch miesięcy do poduszki dziecko najchętniej wybiera sobie „Przygody Tappiego”. Słucha, śmieje się, potem gdzieś po drodze zasypia, a ja czytam dnia następnego rozdział od początku, bo nie wiadomo, gdzie się słuchaczowi wątek urwał. Ale nie narzekam.

Tappi jest wikingiem. Ma długą brodę, wielki brzuch i ogromne serce. Nie jest groźny, jest wręcz dobrotliwy, choć umie podnieść rękę, kiedy ktoś chce skrzywdzić tych, których kocha. Broni przyjaciół i swojej krainy. To bardzo sympatyczny i pozytywny bohater.

Nie jest Einsteinem, ale potrafi dostrzec to, czego nie dostrzega wielu. Ot, przygląda się gawędziarzowi i coś mu nie pasuje. Wszyscy bezkrytycznie wsłuchują się w jego opowieści, a on mówi: zaraz, przecież to nie tak! Nie gra mu i to, co wygaduje gawędziarz, i to, jak się zachowuje, dedukcja w czystej postaci. Co więcej, potrafi zaprotestować przy wszystkich, nawet za cenę kłopotów. Kto czytał, ten wie, że pewnie byłyby większe, gdyby zostawił gawędziarza w spokoju. A już na pewno sprawiedliwości nie stałaby się zadość.

Parada postaci

Tappi ma wokół siebie kilku przyjaciół, w tym reniferka Chichotka. Fajne imię, co? Wielu innych bohaterów ma jeszcze lepsze, jest Batochlast, Buuuuuulgot, kruki Paplak i Trajkot. Pełno jest tu magicznych stworów, są m.in. trolle, smoki, wiedźma, wodniki, oczywiście są też ludzie, jak kowal, ale jak zrobi młot, to jest on czarodziejski.

Bohaterów jest sporo i są „jacyś”. Mają cechę, która ich charakteryzuje, na przykład sympatyczny Chichotek jest raczej tchórzliwy, ale towarzyszy Tappiemu w każdej przygodzie. Krukom dzioby się nie zamykają, rozzłoszczone potrafią nagadać nawet naszemu wikingowi:

Tappi grubas! Tłusta kiełbasa zrobiła z Tappiego grubasa!

Dzieciaki się śmieją, rodzic modli się, by tekstu nie wykorzystały na placu zabaw, wsadzając tylko w miejsce Tappiego imię kolegi, ale wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z książką, która wciąga.

Jarl Surkol jest pamiętliwy i będzie szukał sposobu, by zemścić się na Tappim i zmyć wstyd porażki z nim. Przy okazji – fajne ilustracje Marty Kurczewskiej, Surkol wygląda, jakby miał wyskoczyć z książki

To, co mi się najbardziej podoba w tej książce i serii o Tappim, to poczucie, że obcuje się z lekturą „jak dla starszego czytelnika” niż jest nasze dziecko. Przemknęła mi przez głowę myśl: dziś Tappi, jutro fantasy.

Tu jednak ważna gwiazdka: w naszym domu czytamy opowieści o Tappim przeznaczone dla starszych czytelników – według mnie od pięciu lat w górę. Znak rozpoznawczy? W środku są czarno-białe ilustracje. Jest jednak wersja z kolorowymi przeznaczona dla młodszych dzieci, lecz jej nie oceniam, bo nie czytałam jej swoim dzieciom.

Gruba książka. Przygotujcie czas na wiele wieczorów

„Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu” są książką dla dzieci starszych. Są dość grube, dużo się w nich dzieje, można je czytać dziecku na głos, a dobrze umiejącą już czytać latorośl zostawić samą z tą książką. Moja sześcioletnia córka Tappiego uwielbia, a widzę, że opowieści o nim podsłuchuje też mój trzylatek. Przy Tappim się nie nudzą, co samo w sobie jest bardzo dobrą rekomendacją. Wyobrażam sobie, że to książka, którą mogliby czytać rodzice tym dzieciom, które nie lubią książek (wyobrażam sobie, bo sama takiego problemu nie mam), jest duża szansa, że by się do nich przekonały.

Dowodem na to, że Tappi jest znany wśród dzieci, jest też to, że powstają na jego podstawie polskie filmy animowane. Mnie osobiście zwiastun w ogóle nie zachęcił, po prostu mam już swoje wyobrażenie o świecie Tappiego, które odbiega od tego, co widziałam w spocie. Może zmienię zdanie, jak zobaczę coś więcej.

„Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu” Marcina Mortki to w naszym domu hit. Aktualnie czytamy ciąg dalszy – „Podróże Tappiego po szumiących morzach” – ma w sobie wakacyjny klimat, gorąco polecamy.

„Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu”

Autor: Marcin Mortka

Ilustracje: Marta Kurczewska

Wydawnictwo Zielona Sowa

Dodaj komentarz