A ja go lubię i już, czyli „Mój kochany Kotopies”

Ludzie potrafią pokazać, że coś im się u nas nie podoba. Dzieci też się nie szczypią, bywają okrutne. W książce „Mój kochany Kotopies” padło na maskotkę uszytą z gałganków, którą akurat Ola uwielbia. Ale przecież może to być cokolwiek innego i ktokolwiek inny. I ciężko będzie przejść obojętnie wobec tego, co mówią inni.

Babcia Oli szyła maskotki. Jedna jej się nie udała. Tułów mógł równie dobrze należeć do kota, jak i do psa. Pyszczek był raczej koci, ale bez wąsów, ogon zaś raczej psi, bo na kota za krótki. Zabawka jako nieudana trafiła na strych. Ola znalazła ją, gdy była już mocno zakurzona.

– Kotopies – powiedziała i zabrała ze sobą. Zabrała z litości, bo zwyczajnie żal zrobiło się jej takiej maskotki, ale pokochała naprawdę. Opowiadała Kotopsu o wszystkim, co jej się przydarzyło, jemu powierzała tajemnice, z nim też się uczyła. Maskotka stała się Oli przyjacielem, wygląd nie przeszkadzał.

Inne zabawki były ładniejsze od Kotopsa, ale to Kotopies był przyjacielem Oli

Ale przeszkadzał innym. Dziewczynki z klasy Oli, gdy zobaczyły jej pluszaka, zaczęły się śmiać. Z niego, że taki brzydki i ze strychu. I z niej – że bawi się takim dziwadłem, podczas gdy one mają najdroższe, najpiękniejsze, zagraniczne zabawki.

Dziewczynka chowa Kotopsa, mówi dziewczynkom, że już go nie lubi, że wyniesie go na śmietnik. Mówi tak, żeby dzieci dały jej spokój, lecz czuje się z tym okropnie. Czuje, że postąpiła wbrew sobie, niewłaściwie, że wyparła się kogoś dla niej ważnego. Co zrobi Ola: czy naprawdę wyniesie zabawkę na śmietnik i dalej będzie zaspokajać oczekiwania innych dzieci, czy będzie ponad to, choćby wciąż miała być obiektem żartów i szyderstw?

„Żeby się z ciebie nie śmiały” – szepnęła Ola do ucha Kotopsa i włożyła go do szuflady. Ale i w szufladzie dzieci go znajdą. Co wtedy?

„Kotopies” mówi o brzydkiej maskotce. Ale w życiu zdarzają się sytuacje podobne. Pół biedy, jeśli dzieci w przedszkolu czy szkole wyśmiewają się z przedmiotu, gorzej jeśli wezmą sobie za cel osobę, bo i tak może się zdarzyć. Ludzie bywają okrutni, tego nie zmienimy. Warto jednak umieć pokazać, na kim i na czym nam naprawdę zależy i zawczasu uczyć dzieci, by postępowały w zgodzie ze sobą i potrafiły powiedzieć: „nie obchodzi mnie, co sobie świat myśli”.

„Mój kochany Kotopies” podejmuje temat ważniejszy niż się wydaje. Bardzo dobra książka dla najmłodszych.

„Mój kochany Kotopies”

Tekst: Beata Ostrowicka
Ilustracje: Elżbieta Grozdew
Wydawnictwo Literatura

Dodaj komentarz